środa, 18 grudnia 2013

Race61 Finowfurt 2010 - wyścigi na 1/8 mili

Finowfurt, miasteczko niedaleko Berlina a własciwie lotnisko-muzeum - tam właśnie w miniony weekend miał miejsce mega dobry zlot o którym pisałam wcześniej.

Oczywiście jak zwykle bywa, mieliśmy jechać większą ekipą ale w ostatniej chwili kilka osób się rozmyśliło i nie pojechało (a szkoda, bo było co oglądać). Wyjechaliśmy z Poznania w piątek koło południa w osiem motocykli. Pierwszy przystanek w Skwierzynie na stacji z barem na obiadek (nie polecam żurku, sama woda z majerankiem), spotkanie z bandą motocyklistów jadących na zlot do Ślesina (zamknięty, tylko dla posiadaczy H-D) i dalej w drogę. Później jeszcze krótki postój w Kostrzynie na tankowanie i zakup browarków, bo przecież rozbijając namiot trzeba coś wypić;)                                                                     Na miejsce dojeżdżamy koło 17 może 18. Wjazd kosztuję 30EUR i tu szkoda, że nie dostajemy pamiątkowego znaczka: (później okazuje się, że możemy go kupić). Rozbijamy się przy samej drodze wśród traw, gdzie w praniu okaże się, że pyli tak nie miłosiernie, że prawie wysmarkałam mózg!!!!                          Po zakwaterowaniu pojawia się propozycja pójścia do Lidla po jedzenie i piwko bo podobno nie daleko, więc podróż w tą i z powrotem zajmuje jakieś trzy godziny (blisko;)}, ja postanowiłam zostać na miejscu i podziwiać wjeżdżające sprzęty:)))

Chwilę poźniej doznałam szoku wchodząc na pokaz trzech kolesi z UK jeżdżących Indianami w beczce śmierci. Nie potrafię opisać zwykłymi słowami co wyprawiali ale byłam pod ogromnym wrażeniem i pełna podziwu dla ich odwagi!!!

Teren samego zlotu, jeśli tak można to nazwać jest ogromny. Szczególnie było to widać w dniu wyjazdu kiedy musieliśmy przejechać przez całe pole namiotowo-campingowe aby dotrzeć do wyjścia.       Zaskoczeniem była dla mnie wjeżdżająca ilość Polaków. Znajome twarze było widać dosłownie wszędzie (koło nas rozbiła się ekipa, którą kojarze ze zlotu z Krotoszyna),
między innymi organizatorzy podobnego zlotu w Polsce, który miał miejsce jakiś miesiąc temu we Wrocławiu i kluby motocyklowe z Poznania. Swoją obecność podkreślali również Węgrzy, Brytyjczycy czy Hiszpanie.  Wieczór jak zwykle skończył się wirującym światem ale muszę przyznać, że odbyło się to w bardziej kulturalny sposób niz to zazwyczaj bywa:)) Zrobiliśmy sobie nawet grilla...                                                                                                                       
Oczywiście wieczorem można było posłuchać świetnych kapel grajacych rockabilly jak i potańczyć w hangarze:) Rano nie obudził nas hałas katowanych sprzętów a sauna w namiocie, tak więc dzień rozpoczęliśmy o godzinie ósmej rano!!! Kolejny wypad do Lidla do miasta, tym razem już motocyklami i zakup kolejnych browarków i oczywiście kefirków:)                                
Snuliśmy się leniwie po lotnisku fotografując wszystko i co chwilę wpadając w zachwyt połączony z załamką, że nie stać nas na takie sprzęty (w takich sytuacjach pojawiały się niezliczone szatańskie pomysły jak tu zdobyć coś takiego)




Koło godziny 14.00 zaczęły się wyścigi i tu Niemcy niestety nie popisali się niemiecką dokładnością i punktualnością ponieważ planowo miały zacząć się o 12.00. Tu właściwie kończy się narzekanie, bo to co później dano nam oglądać wynagrodziło wszystko Niestety zdjęć nie mam za ciekawych, ponieważ dojście do startu było ograniczone i nie wyszło nic ciekawego (tu impreza w Finsterwalde wygrywa w kwestii podejścia z aparatem pod sam start). Tu przywilej miały osoby z plakietkami i ciut droższymi aparatami;)                                                                                                                                                                                                   Pierwsze ścigały się motocykle, łączone w pary o tej samej pojemności. Aż dziw, że część z nich w ogóle odpalała. Szkoda tylko, że nasz znajomy,który specjalnie przywiózł na wyścig swojego junaka nie został do niego dopuszczony (stwierdzono, iz jest za mało reprezentatywny;) ja jednak myślę, że nie zgodzili się ze względów bezpieczeństwa hehehe).                                                      
Następnie na płytę wjechały samochody. Impreza trwała do 19/20! Później scenariusz się powtarzał - koncerty i impreza. Ach zapomniałabym!...wieczorem wybierano również najfajniejszą zdaniem widzów starter girl (dziewczynę, która machała flagą podczas startu). Nagrodą było 300EUR i oczywiście połechtanie babskiej próżności;)



W niedzielę do domu wracaliśmy już koło 10.00. Nie obyło się bez mandatu...zabrakło nam 8km do granicy. Na szczęście kumpel dostał tylko 35 EUR mandatu za przejazd na czerwonym (kilku z nas wstrzymało oddech myśląc o własnych wydechach), podał łapkę i dalej w drogę.
Oto w skrócie co tam się działo:) Wierzcie mi, że warto to zobaczyć!!!!!!!

Jako ciekawostkę podam kilka przykładowych cen:
Wstęp: 30 EUR
Piwo: 0,4L - 4 EUR z kaucją, poźniej juz 3 EUR
Pepsi: 0,3L - 3EUR z kaucją, później 2 EUR
Hamburger: 5 EUR
Drink (truskawkowy, grejpfrutowy) z parasolką: 5 EURT-shirt zlotowy: 18 EURT-shirt: 30 EUR
Wpinka zlotowa: 1 EUR
Naszywka: 7 EUR
Wpinka: 5 EUR
Polecam LIDLA:))))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Śmiało komentuj...nie obrażaj!